czwartek, 21 stycznia 2016

Tatry



Dnia jedenastego września grupa uderzeniowa żernickiego koła turystycznego, pod opieką Pani Morgi, Pana Grabowskiego oraz Pana Przewodnika Macieja Siuduta wyruszyła w Tatry.
Było już późne popołudnie, gdy żegnaliśmy Gliwice i po parogodzinnej jeździe dotarliśmy do Murzasichle, gdzie mieliśmy spędzić pierwszą noc naszej wycieczki. Z racji zmęczenia podróżą, wieczór dla nas trwał dość krótko i szybko położyliśmy się spać.
Kolejnego dnia zjedliśmy pyszne śniadanie, a po nim dojechaliśmy busem na Wierch Poroniec, z którego miała rozpocząć się nasza wycieczka. Z Wierchu Poroniec dotarliśmy na Rusinową Polanę, gdzie mogliśmy spróbować tatrzańskich oscypków. Podczas drogi Pan Maciej opowiadał nam o otaczających nas górach - ich faunie, florze i procesach zachodzących w tych wielkich ekosystemach. Z Rusinowej Polany najpierw wspięliśmy się po schodach, około 150 metrów w górę, i dalej po płaskim terenie dotarliśmy do Gęsiej Szyi - skały będącej punktem widokowym, gdzie zarządzono kolejny postój. Siedząc na Gęsiej Szyi, obserwowaliśmy potężne szczyty i próbowaliśmy zapamiętać ich nazwy, o których opowiadał nam Pan Maciej. Przedostatnim etapem naszej wędrówki tego dnia było przejście do Doliny Suchej Wody Gąsienicowej, gdzie czekało na nas bardzo zatłoczone schronisko Murowaniec i wyczekiwany, ostatni już tego dnia, wypoczynek. Zeszliśmy Doliną Suchej Wody do Brzezin, gdzie czekał już na nas Pan Grabowski z samochodem, którym odwiózł nas do Murzasichle. Mimo zmęczenia całodziennym marszem, po kolacji obejrzeliśmy film, po którym poszliśmy spać, bo następnego dnia czekała nas kolejna wycieczka.
W niedzielę wstaliśmy wcześnie, bo musieliśmy spakować nasze rzeczy. Gdy wszyscy się z grubsza oporządzili, pojechaliśmy do kościoła. Następnie zapakowaliśmy plecaki do auta i, po zjedzeniu śniadania, pojechaliśmy do Kuźnic, skąd ruszyliśmy w Tatry. Weszliśmy na szlak obok dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch i w ten sposób rozpoczęliśmy pierwszy etap wędrówki tego dnia. Szliśmy malowniczą Doliną Jaworzynką, była piękna pogoda i wszystkim towarzyszył dobry nastrój, a potem zaczęliśmy podchodzić pod górę. Weszliśmy na Przełęcz między Kopami, z której mieliśmy wspaniały widok na Zakopane, Gorce, Pieniny, a nawet Beskid. Później zeszliśmy z przełęczy na Halę Gąsienicową i zostawiliśmy większość naszych rzeczy w schronisku. Po chwili odpoczynku wyszliśmy z Murowańca i zaczęliśmy wchodzić w górną partię Doliny Suchej Wody. Dotarliśmy nad Czarny Staw Gąsienicowy, spod którego miała się rozpocząć nasza wspinaczka na Kościelec. Mimo zapewnień Pana Macieja, że szlak jest banalny, pewną rzeczą było, że to właśnie najtrudniejszy etap naszej wycieczki. Najpierw w stosunkowo krótkim czasie zdobyliśmy Mały Kościelec (1886 m n.p.m.) i weszliśmy na Przełęcz Karb, skąd zobaczyliśmy nasz cel. Wydawał się być bardzo blisko nas, lecz później okazało się to złudzeniem. Wchodzenie na szczyt tym razem było długie i czasami wcale nie takie łatwe. Zdarzały się miejsca, gdzie najzwyczajniej w świecie szliśmy kamienistą ścieżką, około dwa tysiące metrów nad poziomem morza, lecz zdarzały się i takie, gdzie dosłownie wdrapywaliśmy się po skałach w górę. Słońce zaczęło już zachodzić, gdy znaleźliśmy się na szczycie. Zdobyliśmy wielki szczyt, znajdujący się w Tatrach Wysokich, mający 2155 m n.p.m. Kościelec. Niestety nie mogliśmy się długo cieszyć tą chwilą, gdyż chcieliśmy wrócić do schroniska przed zmrokiem, a trzeba było zejść na Przełęcz Karb tą samą drogą. Niestety, mimo pośpiechu, gdy zeszliśmy do doliny, słońce zaszło, lecz mimo to bardzo przyjemnie wracało się do schroniska. Tego wieczoru wszystko nas bolało i odczuwaliśmy zmęczenie, lecz przez niesamowite rzeczy, które zrobiliśmy tego dnia, nikomu nie chciało się spać. Był jeszcze jeden powód - następny dzień miał być dniem powrotu do domu, z czym nie mogliśmy się pogodzić.
Ostatniego dnia wyszliśmy ze schroniska rankiem, by skierować się ponownie w kierunku Przełęczy między Kopami, a następnie do Zakopanego, gdzie stał samochód. Następnie obejrzeliśmy Kaplicę w Jaszczurówce i poszliśmy na ostatni już krótki spacer w Tatry. Pan Maciej pokazał nam Wywierzysko Olczyskie, czyli źródło, z którego wypływają ogromne ilości wody. Później wróciliśmy do samochodu i nie pozostało nam nic innego, jak po raz kolejny wrócić do domu...
Ta wycieczka była wspaniałym przeżyciem i nie mogę się doczekać, kiedy ponownie odwiedzę Tatry.


Relacjonował Kacper Suchanek