Dnia
jedenastego września grupa uderzeniowa żernickiego koła
turystycznego, pod opieką Pani Morgi, Pana Grabowskiego oraz Pana
Przewodnika Macieja Siuduta wyruszyła w Tatry.
Było
już późne popołudnie, gdy żegnaliśmy Gliwice i po parogodzinnej
jeździe dotarliśmy do Murzasichle, gdzie mieliśmy spędzić
pierwszą noc naszej wycieczki. Z racji zmęczenia podróżą,
wieczór dla nas trwał dość krótko i szybko położyliśmy się
spać.
Kolejnego
dnia zjedliśmy pyszne śniadanie, a po nim dojechaliśmy busem na
Wierch Poroniec, z którego miała rozpocząć się nasza wycieczka.
Z Wierchu Poroniec dotarliśmy na Rusinową Polanę, gdzie mogliśmy
spróbować tatrzańskich oscypków. Podczas drogi Pan Maciej
opowiadał nam o otaczających nas górach - ich faunie, florze i
procesach zachodzących w tych wielkich ekosystemach. Z Rusinowej
Polany najpierw wspięliśmy się po schodach, około 150 metrów w
górę, i dalej po płaskim terenie dotarliśmy do Gęsiej Szyi -
skały będącej punktem widokowym, gdzie zarządzono kolejny postój.
Siedząc na Gęsiej Szyi, obserwowaliśmy potężne szczyty i
próbowaliśmy zapamiętać ich nazwy, o których opowiadał nam Pan
Maciej. Przedostatnim etapem naszej wędrówki tego dnia było
przejście do Doliny Suchej Wody Gąsienicowej, gdzie czekało na nas
bardzo zatłoczone schronisko Murowaniec i wyczekiwany, ostatni już
tego dnia, wypoczynek. Zeszliśmy Doliną Suchej Wody do Brzezin,
gdzie czekał już na nas Pan Grabowski z samochodem, którym odwiózł
nas do Murzasichle. Mimo zmęczenia całodziennym marszem, po kolacji
obejrzeliśmy film, po którym poszliśmy spać, bo następnego dnia
czekała nas kolejna wycieczka.
W
niedzielę wstaliśmy wcześnie, bo musieliśmy spakować nasze
rzeczy. Gdy wszyscy się z grubsza oporządzili, pojechaliśmy do
kościoła. Następnie zapakowaliśmy plecaki do auta i, po zjedzeniu
śniadania, pojechaliśmy do Kuźnic, skąd ruszyliśmy w Tatry.
Weszliśmy na szlak obok dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch i w
ten sposób rozpoczęliśmy pierwszy etap wędrówki tego dnia.
Szliśmy malowniczą Doliną Jaworzynką, była piękna pogoda i
wszystkim towarzyszył dobry nastrój, a potem zaczęliśmy
podchodzić pod górę. Weszliśmy na Przełęcz między Kopami, z
której mieliśmy wspaniały widok na Zakopane, Gorce, Pieniny, a
nawet Beskid. Później zeszliśmy z przełęczy na Halę Gąsienicową
i zostawiliśmy większość naszych rzeczy w schronisku. Po chwili
odpoczynku wyszliśmy z Murowańca i zaczęliśmy wchodzić w górną
partię Doliny Suchej Wody. Dotarliśmy nad Czarny Staw Gąsienicowy,
spod którego miała się rozpocząć nasza wspinaczka na Kościelec.
Mimo zapewnień Pana Macieja, że szlak jest banalny, pewną rzeczą
było, że to właśnie najtrudniejszy etap naszej wycieczki.
Najpierw w stosunkowo krótkim czasie zdobyliśmy Mały Kościelec
(1886 m n.p.m.) i weszliśmy na Przełęcz Karb, skąd zobaczyliśmy
nasz cel. Wydawał się być bardzo blisko nas, lecz później
okazało się to złudzeniem. Wchodzenie na szczyt tym razem było
długie i czasami wcale nie takie łatwe. Zdarzały się miejsca,
gdzie najzwyczajniej w świecie szliśmy kamienistą ścieżką,
około dwa tysiące metrów nad poziomem morza, lecz zdarzały się i
takie, gdzie dosłownie wdrapywaliśmy się po skałach w górę.
Słońce zaczęło już zachodzić, gdy znaleźliśmy się na
szczycie. Zdobyliśmy wielki szczyt, znajdujący się w Tatrach
Wysokich, mający 2155 m n.p.m. Kościelec. Niestety nie mogliśmy
się długo cieszyć tą chwilą, gdyż chcieliśmy wrócić do
schroniska przed zmrokiem, a trzeba było zejść na Przełęcz Karb
tą samą drogą. Niestety, mimo pośpiechu, gdy zeszliśmy do
doliny, słońce zaszło, lecz mimo to bardzo przyjemnie wracało się
do schroniska. Tego wieczoru wszystko nas bolało i odczuwaliśmy
zmęczenie, lecz przez niesamowite rzeczy, które zrobiliśmy tego
dnia, nikomu nie chciało się spać. Był jeszcze jeden powód -
następny dzień miał być dniem powrotu do domu, z czym nie
mogliśmy się pogodzić.
Ostatniego
dnia wyszliśmy ze schroniska rankiem, by skierować się ponownie w
kierunku Przełęczy między Kopami, a następnie do Zakopanego,
gdzie stał samochód. Następnie obejrzeliśmy Kaplicę w
Jaszczurówce i poszliśmy na ostatni już krótki spacer w Tatry.
Pan Maciej pokazał nam Wywierzysko Olczyskie, czyli źródło, z
którego wypływają ogromne ilości wody. Później wróciliśmy do
samochodu i nie pozostało nam nic innego, jak po raz kolejny wrócić
do domu...
Ta
wycieczka była wspaniałym przeżyciem i nie mogę się doczekać,
kiedy ponownie odwiedzę Tatry.
Relacjonował
Kacper Suchanek